Fifek ostatnio dał kolejny pokaz psiej wierności i oddania.
W poniedziałkowy ranek, jak zwykle wyszliśmy na spacer. Było miło i sympatycznie do pewnego momentu. Otóż, mieszkamy na czwartym piętrze. Daje to ogólnie ponad 90 schodów, po których kilka razy dziennie należy się wspinać. Pech chciał, że tego dnia serce odmówiło mi posłuszeństwa. Sprawy potoczyły się tak, że pojechałam karetką do szpitala, w którym spędziłam kilka dni pod ścisłym nadzorem lekarzy i pielęgniarek. Gdyby nie Fifek, nie wiem co by się stało. Siedział cały czas przy mnie z głową podpartą na mojej szyi w towarzystwie kotki, która siedziała na schodach wyraźnie przerażona. Po ocknięciu czułam na twarzy wyraźny ślad jego mokrego języka. Widocznie starał się "przywrócić mnie do życia".
Ludzie dziwnie się na nas patrzą, gdy jesteśmy na spacerze. To zapewne przez mój ubiór i niebywały kontrast jaki prezentujemy. Dziewczyna ubrana na czarno w glanach, a przy jej nodze rozradowany psiak wielkości przeciętnego sznaucera miniaturowego z rozmachanym ogonem. Co ma piernik do wiatraka? Mogę być sobie hipisem, punkiem, dresiarzem, ale nic nie zmieni mojej miłości do naszych braci mniejszych.
Swoją drogą, mija już rok od mojego zainteresowania gotykiem. I odnoszę dziwne wrażenie, że tylko Fifek nie widzi w tym niczego złego...
Fifek w roli Mikołaja świetnie się sprawdza :) |
Pozdrawiamy serdecznie :)
Paulina & Fifek